Zapraszamy na rozmowę z Tomaszem Łęckim, Dyrektorem Muzeum Narodowego w Poznaniu o przenikaniu się przyszłości z przeszłością, wzbogacaniu sztuki nowoczesnymi technologiami oraz o wieloletniej współpracy Muzeum z Poznańskim Centrum Superkomputerowo-Sieciowym.
Rozmawia Magdalena Baranowska-Szczepańska.
M.B-S.: Muzeum Narodowe w Poznaniu obchodziło w minionym roku jubileusz 165-lecia działalności. Wartość artystyczna placówki jest nieoceniona, ale nie tylko, bo przecież 165 lat istnienia muzeum to także szereg zrealizowanych ważnych działań inwestycyjnych. W 2015 roku został oddany do użytku, po wieloletniej rewaloryzacji, zespół pałacowo-parkowy w Rogalinie, a w 2017 roku udostępniono zwiedzającym zamek królewski, stanowiący siedzibę Muzeum Sztuk Użytkowych, w których odbyły się jedne z uroczystości jubileuszowych 20-lecia Konsorcjum PIONIER. Jakie są plany na najbliższe lata?
T.Ł.: Jest ich wiele i są rozłożone na najbliższe lata, ale zanim o nich powiem, warto podkreślić, że ostatnie kilka lat to okres ery inwestycyjnej w polskiej kulturze i my w Poznaniu też staramy się z tego korzystać. Przystępujemy do kolejnego roku z rekordową kwotą 22 milionów złotych na inwestycje. Dwa z tych wymienionych już przez panią przykładów działań są najbardziej spektakularne i doceniane, ale warto pamiętać, że Muzeum Narodowe ma dziewięć oddziałów, a więc jest to de facto dziewięć muzeów. Plany podzieliliśmy na dwie części. Pierwsze dotyczą modernizacji wszystkich obiektów, które tego wymagają i to jest perspektywa najbliższych 5–6 lat. Obecnie jesteśmy zatem w trakcie remontu zamku w Gołuchowie oraz modernizacji Muzeum Etnograficznego, przygotowujemy się do remontu i rozbudowy Muzeum Adama Mickiewicza w Śmiełowie. W Rogalinie zamierzamy przeprowadzić rewaloryzację parku, chcielibyśmy również poszerzyć stan posiadania Muzeum Instrumentów Muzycznych. Placówkę tę, którą dzielimy z mieszkaniami komunalnymi, zamierzamy zintegrować z przepięknym dziedzińcem.
W Ratuszu także trwa remont, mamy już do wykończenia ostatnie górne partie muzeum i gdyby nie remont Starego Rynku, to niebawem bylibyśmy gotowi do jego otwarcia. Budynek Wielkopolskiego Muzeum Wojskowego również wymaga remontu, do którego się przygotowujemy. Z kolei w starym budynku gmachu głównego Muzeum Narodowego wymieniamy w tym roku okna, a następnie odnawiać będziemy elewację.
Realizujemy także przedsięwzięcia, które znacznie wykraczają poza wymienione prace i czas najbliższych działań na 5 lat, które można nazwać strategicznymi. Pierwszym działaniem jest decyzja ws. budowy na Winogradach magazynu muzealnego, którego w takiej formie dla wszystkich naszych oddziałów nie mamy. Będzie to magazyn centralny. Drugim działaniem będzie przebudowa nowszej części gmachu głównego Muzeum Narodowego wraz z połączeniem go z Zamkiem tak, by można było przemieszczać się między dwoma gmachami bez konieczności opuszczania jednego z nich. Trzecią istotną kwestią jest uporządkowanie Wzgórza Przemysła, na którym Przemysł II, a może i Przemysł I postawił swoją siedzibę. Dziś miejsce to otacza chaotyczna zabudowa, a jego zbocza są zaniedbane. Mamy projekt, by dokonać – nawet kosztem naszego parkingu – otwarcia Wzgórza tak, by można się było przechadzać dookoła niego.
M.B-S.: Czy jest Pan Dyrektor zwolennikiem powstania pomnika Przemysła II, wokół którego zdążyło się już zrodzić wiele kontrowersji, podobnie jak podczas budowy Zamku Królewskiego, w którym mieści się Muzeum Sztuk Użytkowych?
T.Ł.: Jestem zwolennikiem powstania tego pomnika. Muzeum nie uczestniczy jednak w pracach, za które odpowiedzialne jest Miasto Poznań. Wiem, że nawet został już rozstrzygnięty konkurs na pomnik, ale jego lokalizacja wciąż nie została precyzyjnie wskazana. Uważam jednak, że taki pomnik powinien stanąć od strony Kościoła Franciszkanów, tak by król witał wszystkich wchodzących do Zamku. Mówiąc jednak o Wzgórzu, warto wspomnieć o tym, że obecnie prowadzimy bardzo zaawansowane prace archeologiczne i szkoda, że nie udało się ich wykonać w czasie, gdy zamek był rekonstruowany. Dokopaliśmy się bowiem do reliktów piastowskich i ustalenia ostateczne oraz opracowanie tych wykopalisk mogą mieć nawet wpływ na pewne korekty w architekturze zamku, jak i samego Wzgórza. Ale zanim to nastąpi, muszą być najpierw zakończone prace archeologiczne, musi także powstać opracowanie historyczne dotyczące Zamku, które przygotowuje prof. Tomasz Jasiński, oraz trzeba przeprowadzić bardzo zaawansowane prace porównawcze z takimi budowlami w Europie.
M.B-S.: Muzeum Narodowe sprowadziło do Polski 34 obrazy Jacka Malczewskiego z kolekcji Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki. Płótna zostały ewakuowane z Ukrainy z powodu wywołanej przez Rosję wojny. Dzieła polskiego symbolisty oglądać można było przez cały rok. Jak widzowie odebrali wystawę „Idę w świat i trwam. Obrazy Jacka Malczewskiego z Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki”?
T.Ł.: Chciałbym podkreślić, że nasza kolekcja dzieł Jacka Malczewskiego jest najważniejszą w Polsce, nie najliczniejszą, ale najważniejszą właśnie, a współpracę z Narodową Galerią Sztuki we Lwowie nawiązaliśmy jeszcze przed otwartą agresją Rosji na Ukrainę. Myśleliśmy wtedy oczywiście o nieco innej współpracy niż ta, do której doszło. W momencie wybuchu wojny decyzja była jednak natychmiastowa, spakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy, takie jak nożyczki, kartony i taśmy, i pojechaliśmy do Lwowa, aby wesprzeć zabezpieczenie dzieł sztuki.
Po kilku miesiącach powstał projekt prezentacji lwowskich obrazów w Poznaniu. Ostatecznie przyjechały do nas właśnie obrazy Jacka Malczewskiego. Wystawę – bardzo symboliczną, bo przecież niektóre obrazy nie zostały powieszone, były nierozpakowane, jakby w podróży – zorganizowaliśmy w niezwykle krótkim czasie oraz przedłużaliśmy ją, bo cieszyła się ogromnym zainteresowaniem publiczności.Kiedy organizowany był wernisaż, widziałem w oczach ludzi łzy…
W ciągu niecałego roku wystawę odwiedziło ponad sto tysięcy osób. Kurator Paweł Napierała niejednokrotnie oprowadzał grupy po 100, czasami 200 osób, co w zasadzie przekraczało możliwości komunikacyjne. Wydaliśmy także kalendarz, katalog zbiorów, dokładając aneksem obrazy lwowskie. Obecnie obrazy znajdują się w naszych magazynach, są pod opieką konserwatorów, a strona ukraińska ma zadecydować, czy chce przedłużyć ten azyl, czy mamy je zwrócić do Lwowa.
M.B-S.: Nowe usługi dla zwiedzających, bardziej atrakcyjny przekaz, większy dostęp do dzieł sztuki dla gości z całego świata – to korzyści z cyfryzacji placówek kulturalnych. Ale nowych technologii używają także artyści, tworzone są nowe formy prezentacji dzieł sztuki. Technologia pozwala np. wejść do ogrodu Moneta, pozwala też w zupełnie inny od tradycyjnego sposobu zanurzyć się w świecie obrazów Van Gogha. Jak Muzeum Narodowe korzysta obecnie z nowoczesnych technologii?
T.Ł.: Muzeum powinno zachować pewien balans. To, co jest siłą Muzeum Narodowego, to oczywiście autentyczność dzieł, obiektów i umożliwienie zwiedzającym obcowania ze sztuką. Nowe technologie są jednak niezbędne, służą np. do ułatwienia interpretacji dzieł, ich inwentaryzacji, ale także do organizacji atrakcyjnych wydarzeń. Muzeum przecież już od starożytności zostało tak pomyślane, by było miejscem spotkań, debat i wydarzeń, w których uczestniczyć mogą wszyscy. W tych wymienionych wcześniej obszarach staramy się działać i współpracować używając narzędzi, które mamy dzięki nowoczesnym technologiom, przykładem może być Muzeum Instrumentów Muzycznych, w którym eksponaty są nie tylko oglądane przez zwiedzających, ale można ich także, wysłuchać chodząc z przenośnym tabletem. W Galerii Rogalińskiej z kolei mamy największe płótno Jana Matejki pt. „Dziewica orleańska” ilustrujące wjazd Joanny d’Arc do katedry w Remis i dzięki animacji widz może zapoznać się w wyjątkowy sposób z postaciami występującymi na tym obrazie, a jest ich całkiem sporo, bo jest to największe płótno namalowane przez Matejkę, ma powierzchnię 484 × 973 cm.
Najbardziej spektakularnym przedsięwzięciem będzie zespół videoartu Lecha Majewskiego. To tworzący w Polsce i za granicą reżyser filmowy i teatralny, scenarzysta, poeta, prozaik, a także malarz, który wyreżyserował wiele nagradzanych dzieł, m.in. film „Młyn i krzyż”. Pracuje właśnie nad 9 naszymi obrazami Jacka Malczewskiego, które będą prezentowane w formie krótkich form filmowych w technice videoartu. To będzie swoista rozmowa pomiedzy Majewskim a Malczewskim, artystami, których dzieli stulecie. Wydarzenie zaplanowane jest na drugą połowę 2024 roku.
M.B-S.: Technologie cyfrowe mają ogromny potencjał, by zmienić oblicze muzeów, oferując szereg nowych sposobów kontaktu z odwiedzającymi. Jak Muzeum Narodowe w Poznaniu stara się dotrzeć do współczesnego odbiorcy?
T.Ł.: Kwestia komunikacji to ogromne wyzwanie, przed którym stajemy, i od pewnego czasu jesteśmy w procesie zmiany. Powoli wkraczamy w nowe dziedziny. Nowoczesność to też dla nas kwestie nowej kultury organizacyjnej. Zależy nam, by muzeum stało się nieco bardziej dostępną przestrzenią, w nowej części gmachu będzie np. kawiarenka, personel ma nowe, bardziej reprezentacyjne stroje służbowe. Chcemy zachować pewien stopień elegancji, ale stać się otwarci, bez tych wszystkich obostrzeń dookoła, które zwykle kojarzą się nam z wizytami w muzeach. Z badań wynika, że w muzeach ludzie spotykają się nie tylko po to, by podziwiać dzieła, ale również umawiają się na randki, mieliśmy już kilka sytuacji oświadczyn. Z radością mogę powiedzieć, że udało nam się już przekroczyć frekwencję pocovidową i mimo toczących się poważnych remontów w mieście będziemy mieć w tym roku wynik 400 tys. odwiedzających. W naszych placówkach pracują także niezwykle zaangażowani ludzie, którzy obok kolekcji są także niezwykle ważni.
Wracając jednak do technologii, to rozwijają się one w tak szybkim tempie, że trzeba także nauczyć się z nich korzystać i dlatego oprócz pracy naszego zespołu wspomagamy się działaniami poznańskich firm zewnętrznych, widzę tu duże pole do współpracy z Poznańskim Centrum Superkomputerowo-Sieciowym, z którym już mamy dobre
doświadczenie. Współpracowaliśmy przecież w ramach obchodów naszego 165-lecia i bez zaangażowania PCSS wydarzenie byłoby mniej czytelne i widowiskowe. Podkreślali to nasi goście, którzy przyjechali z najlepszych polskich muzeów i docenili tzw. obudowę technologiczną, dzięki której zaprezentowaliśmy się wręcz w zjawiskowy sposób.